O przyjmowaniu dzieci raz jeszcze

Nie chciałam już podejmować tego tematu. Napisałam już wszystko co myślę.

Ale natknęłam się na artykuł, zakończony słowami:

Ojciec Foreitnik CSsR, w książce „Przed i po ślubie” pisze:
„Na sądzie boskim będziecie się musieli wyrachować Panu Bogu także z tych dzieci, któreście mogli mieć, ale nie mieliście. Przed trybunałem tego sądu na nic się nie przydadzą wymówki, że były ciężkie czasy, drożyzna, brak mieszkań i kłopoty, albo, że „lekarz odradzał”, a jeszcze mniej, że „dziś taka moda”.

Słowa kapłana mocne, ostre, można by nawet odczuć, że kategoryczne. Owszem. Jednak nie ma się na co buntować, wszak nie chodzi tu o podjęcie decyzji, jaką sukienkę ubrać czy też jaką zupę ugotować. Tu chodzi o życie ludzkie. O to, czy my zgodzimy się na zaistnienie nowego człowieka czy nie. I czy zechcemy odczytać naszą służbę pokornie, a nie usprawiedliwiać się, że…

Nie, nie o to chodzi, że się zdenerwowałam. Ja się po prostu rozpłakałam. Rozpłakałam się, bo dość bólu już kosztuje mnie świadomość, że nie będę miała tyle dzieci, ile bym chciała, bo „lekarz odradza”. I dość bólu kosztuje mnie świadomość, że nie mam w sobie tyle wiary, żeby Bogu zaufać i wszystko powierzyć. To zdecydowanie dość bólu, z którym już i tak czasem trudno mi sobie poradzć. I nie potrzebuję, żeby ktoś mi jeszcze dokładał.

I pomyślałam, że Bóg jest okrutny. Oprócz tego, że dał mi cierpienie z tym związane, to jeszcze się nade mną pastwi, że będzie mnie z tego rozliczał…

Do tej pory nie mogę się uspokoić. Nie rozumiem, co ludzie chcą osiągnąć, skopując leżącego, To jest nieludzkie.

Nie w takiego Boga wierzę. Wierzę w Boga, który poranionego i bezradnego człowieka opatruje i wiezie do gospody, żeby nim się troskliwie zająć i przytulić… I w swoim czasie go uzdrowi i da mu siłę i odwagę, by pokonywał ograniczenia.

Przy końcu życia będziemy sądzeni z miłości. (św Jan od Krzyża). Nie z tego, ile dzieci przyjęliśmy.

A przy przysiędze małżeńskiej, oprócz obietnicy, że przyjmiemy potomstwo, składamy też obietnicę,  że je po katolicku wychowamy. O tej części chyba większość ludzi promujących dzietność nawet za cenę zdrowia i życia matki oraz dzieci chyba zapomina. Niewygodna ona jest, bo każe też dbać o siebie, by móc dzieciom jak najlepiej służyć. W końcu martwa matka dziecka nie wychowa w żaden sposób. Tak samo matka pracująca od świtu do nocy, żeby zapewnić  dzieciom zabezpieczenie podstawowych potrzeb. Martwego dziecka też nie wychowa. Podkreślam, że ciągle mówimy o poczęciu, do którego jeszcze nie doszło, nie o dziecku już poczętym, które zawsze trzeba z miłością przyjąć.

Celowo nie podaję portalu, gdzie znalazłam ten artykuł. Nie chcę robić im antyreklamy, nie o to chodzi. To młoda strona, ma potencjał… Kto będzie chciał, i tak sobie znajdzie. Ale ja stronę już „odlubiłam”. Nie stać mnie w tym momencie na to, żeby ktoś mnie ciągle osądzał, rozgrzebywał moje rany i podkopywał wiarę w Boga.

12 thoughts on “O przyjmowaniu dzieci raz jeszcze

  1. Z całym szacunkiem, ale to zdanie, które zacytowałaś to doskonały przykład jak, że prawdziwe jest przysłowie "piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami". (Bo zakładam dobre chęci tego kapłana, kóry je wypowiedział. O ile znam nauczanie Kościoła to jednak w pierwszym rzędzie zachęca do oceniania siebie, a nie innych… Być może kontekst zacytowanej wypowiedzi jakoś ją łagodzi, czy wyjaśnia. Nie zamierzam sprawdzać. Niestety zbyt ostre słowa zaczynają żyć własnym życiem i ranią.

    Emilko, Pan Bóg zna serce człowieka. Nie lękaj się. Jesteście oboje z mężem wartościowymi ludźmi. Nie przez to, co robicie, co macie. Przez sam ten fakt, że jesteście dziećmi Boga.
    A nauczanie Kościoła w kwestii ilości potomstwa jest jasne: wielkoduszność i roztropność. Plus przyjęcie każdego dziecka, którym zostaliśmy obdarzeni – postawa, że każde jest darem.

    Jestem przekonana, że Panu Bogu nie chodzi o to, aby ludzie rodzili dzieci z lęku przed karą wieczną. To byłoby przedmiotowe trakowanie człowieka…

  2. Boże, broń nas od takich kapłanów. "Przyjąć" znaczy dla mnie dać zgodę na życie, które zostało poczęte. To wiele. To wystarczy. Kropka.
    Najwyraźniej ten człowiek ma (niezdrową) ambicję bycia świętszym, niż sam Papież.
    Nie ma sensu kimś takim się przejmować. Róbmy swoje, najlepiej, jak potrafimy.
    To przecież właśnie czynicie.

  3. – Odpowiedzialne rodzicielstwo to posiadanie rozsądnej liczby potomstwa. Chrześcijanin nie musi "robić dzieci seryjnie” – mówił papież Franciszek. (…) – Zrugałem kilka miesięcy temu w parafii kobietę, która była po raz ósmy w ciąży i była po siedmiu cesarskich cięciach, pytałem ją: Chce pani osierocić dzieci? Nie trzeba rzucać Bogu wyzwania – powiedział. [całość: http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1356839,Mocne-slowa-Franciszka-Katolicy-nie-musza-byc-jak-kroliki ]

  4. Emilko ale tu nie chodzi ile js bym.chciala miec dzieci a ile ty bys chciala…. to marzenia i plany ludzkie. Chodzi o to ile.Bog chce dla.nas dzieci. I jaka jest jego wola. Moze w Waszym.przypadku to.dwojka? Rozeznajaecie to.na.drodze modlitwy a w innym.przyoadku to piecioro.nawet za cene.smierci matki? Skad wiesz.co.dobre jest dla tej rodziny? I nie ma co.plakac insie obrazac ze naokolo.wszysycy osadzaja i gania.za Wasza dwojke… bo tak.nie.jest. Ale nie pisz ze martwa matka nie wychowa bo nie ludzkie to jest. Ktos otwiera sie na.zycie. daje zycie w sposob pelny w stuprocentach i.moze tylko dla.niego to.droga do swietosci? Nie wiemy. Wiem.ze cokolwiek Bog przeznaczyl dla.mnie jest dobre. Bardzo dobre… nawet utrata naszej czowrki dzieci. A o wielkim.kroku wiary jakiego bylam.niedawno swiadkiem pewnie napisze na.moim.blogu. Nie bedzie placzu i zalu kiedy wlasciwie odczytamy wole Boga. TO JAKA jest Twoja historia nie jest przypadkiem… znaki mowia i Bog moei przez nie tez….

  5. Agnieszko, ale ja w ogóle się nie wypowiadam za innych! Właśnie o to chodzi, żeby się nie wtrącać w czyjeś rozeznawanie! Nie wypowiadam się o czyjejś rodzinie tylko o mojej własnej. Nie oceniam jak Bóg Ciebie czy kogo innego rozsądzi bo tylko On jeden wie co się dzieje w naszym życiu i po co zsyła takie a nie inne doświadczenia. Chodzi mi tylko o to, żeby nie spłycać powołania małżonków do rodzenia dzieci, bo te dzieci też trzeba wychować, a i tak nawet to nie wyczerpuje powołania małżeńskiego.
    A co do tego płaczu i żalu… Ja jestem człowiekiem, tylko człowiekiem, i mam uczucia i emocje. Mniemam, że Ty też po swoich dzieciach musiałaś przeżyć żałobę, bo tak po prostu zostaliśmy stworzeni. I to nie ma nic wspólnego z pogodzeniem się z wolą Bożą czy też nie.

  6. A, i jeszcze nigdzie nie napisałam że wszyscy nas ganią. Odnosiłam się do jednego cytowanego artykułu. Wcześniejszy tekst też nie odnosił się do wszystkich, tylko do przeczytanych artykułów.

  7. Najperw jest decyzja czy sie zgodzimy na przyjecie … A potem dopiero nastpene decyzje na inne..urodzenie wychowanie i tak dalej. Przyjecie dziecka nie zawsze wiaze sie z poczeciem Emilko… To pewna postawa. I masz racje w tym co piszesz ze Bog jest milosierny i wwpolczujacy. I nie daje nic ponad to co mozemy zniesc.
    A moje marzenia i plany ciagle kazdego dnia weryfikuje ..ja Pan Bog… I staram sie aby ciagle czytac na nowo Jego plan. Plodnosc malzenstwa to aspekt nie tylko fiyzcny i to wiesz. Ale takie jest zaloze ie malzenstwa…aby byc plodnym trzeba dla siebie nawzajem.
    Wlasnie w taki sposob rozumiem te wypowiedz ksiedza. Nie w sposob jaki przedstawiasz aby komus dokopac i ponizyc. Madra wypowiedz ze czasem nasze projekcje i plany zaslaniaja plan Pana Boga wzgledem nas. Na pierwwzym.miejscu stawiam siebie potem.meza a na koncu reszte z Panem Bogiem. Tak czesto niestety sie zdarza w moim zyciu.

  8. Nie napisałam, że ten ksiądz czy osoba która pisała artykuł, chciała komuś dokopać lub poniżyć, bo pewnie tego nie chcieli. Napisałam i zdania nie zmienię, że oboje wykazali się najzwyczajniej w świecie ogromnym brakiem wrażliwości i wielkim krzywdzącym wielu ludzi uproszczeniem. Mi te słowa sprawiły ból. I myślę, że takich osób jest więcej (nawet wiem, że jest ich więcej). Piszę z perspektywy osoby z pewnymi doświadczeniami, osoba o innych doświadczeniach być może to zrozumie inaczej i temu tekstowi przyklaśnie, nie wiem. Dla mnie przekaz jest jasny: problemy finansowe, mieszkaniowe, zdrowotne są tylko usprawiedliwianiem nieprzyjmowania służby. I brakiem pokory. A może właśnie warto tej pokory szukać zupełnie gdzie indziej. Na przykład w tym, że mamy różne ograniczenia, różne historie, i że z pokorą trzeba przyjąć, że jednak nie każdy musi iść tą samą drogą?
    To jest w zasadzie to, o czym Ty napisałaś. O odkrywaniu swojego powołania- także przez "znaki" naszych historii, naszych cech charakteru czy ograniczeń. To jest piękne, że każdy ma swoją własną drogę, i że Bóg ją czyni najlepszą dla niego. Tylko że dla mnie to i ten tekst się wyklucza kompletnie.

  9. Emilko che nawiazac ze marzylas o wiekszej rodzinie… Ja mam 4 dzieci a mozna by powiedziec ze 5 w drodze 🙂 tylko jedno urodzilam. Adoptowalismy z mezem i to sa nasze dzieci kochamy wychowujemy i jest dla nas tamie samo jak to ktore urodzilam… Za pare tygodni w naszej rodzinie przywitamy nowego 6miesiecznego synusia…
    Wiesz ja nie mialam tyle szczescia co Ty Emilko urodzilam w 26tygodniu udalo sie uratowac nas obojga przez pierwsze dwa lata to maz o nas dbal. U mnie wysyapily powiklania i inne rzeczy ponad dwa lata nie moglam nic zrobic przy Synku i maz musial wszystmo robic za mnie i ptzy mnie… To dopiero byly rekolekcje… Kolenego porodu czy cc moge nie przezyc wiec postawilismy na afopcje i bedziemy miec duza rodzine tak jak marzylismy z duza iloscia naszych dzieci….

  10. Wiem że jest możliwość adopcji i nie wykluczamy jej;) Ale też wiem, że to bardzo trudna droga i decyzja musi być przemyślana i rozeznana. Zresztą oprócz powodów medycznych u nas wchodzą w grę też inne czynniki, o których tutaj pisać nie będę bo to zbyt prywatne sprawy. Zawsze możesz napisać na maila albo fb;)

  11. Jeszcze tylko dodam, że ja wiem, że to element Bożej opatrzności:) I te doświadczenia były nam potrzebne i staną się z czasem początkiem czegoś jeszcze lepszego… Być może właśnie otwarcia się na jakieś nowe powołanie, którego nie braliśmy do tej pory pod uwagę, kto wie. Niektóre owoce widzimy już teraz, na inne pewnie będzie trzeba poczekać:) Ale to nie było bez sensu. Jak w Ewangelii: stało się to, aby objawiła się łaska Boża:)

Odpowiedz na „Lejla RadosnaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *