Wolność kocham i rozumiem,
Wolności oddać nie umiem…
(Chłopcy z Placu Broni-„Kocham wolność”)
Wolność. Słowo- niemal bóg w dzisiejszym świecie.
Bronimy wolności. Wychowujemy dzieci na wolnych ludzi. Nie uznajemy posłuszeństwa, nie znosimy jak ktoś nam coś narzuca, nie chcemy ograniczeń, reguł, zasad. Wolność. Do decydowania o samym sobie, o „swoim ciele”, o swoim życiu, swoich wartościach, swojej karierze, poziomie życia na jakim żyjemy…
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus.
A zatem trwajcie w niej i nie poddajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.
(Ga, 5,1)
Coraz częściej się zastanawiam, co ma (i czy w ogóle coś ma) wspólnego ta wolność, której tak szaleńczo pragniemy, z tą prawdziwie wyzwalającą wolnością ewangeliczną.
Czy my tak naprawdę nie łudzimy się tylko, że jeśli uda się nam pozbyć tego, co nas, naszym zdaniem, ogranicza i krępuje, to będziemy wolni.
Czy nie łudzimy się, że nasze dzieci będą wolne, jeśli wychowamy je (w naszym rozumieniu) na wolnych, niezależnych ludzi, którzy sami decydują o sobie i swojej karierze.
Czy ta wolność jest naprawdę tam, gdzie jej szukamy?
Prawdziwa wolność jest podległością wiecznemu prawu Boga.
(Jan Paweł II)
Patrzę na świętych, którzy byli naprawdę cudownie wolni. Którzy w tej cudownej wolności szli do niewoli i na śmierć. Którzy byli szczęśliwi, służąc Bogu tam, gdzie On ich ustanowił. Którzy w wolności przyjmowali nawet własne ograniczenia. Dla nich wolność- to był po prostu Chrystus. Nieważne, czy byli w więzieniu, w celi zakonnej, czy domu rodzinnym. To była ich absolutna wolność- i to ona uzdalniała ich dopiero do przekraczania granic i bycia ponad nimi, nie odwrotnie. Oni nie odrzucali ograniczeń, by być wolnymi. Oni odnaleźli wolność po to, by ograniczenia nie miały nad nimi władzy.
Wolność- kocham i rozumiem. Właśnie taką wolność, jaką daje Chrystus.
Dlatego nie chcę uczyć dzieci, że granice nie istnieją. Ale chcę je uczyć, że z Chrystusem wszystko jest możliwe.