Stać się kobietą, jaką Bóg chciał, abyś była

Kiedyś w gimnazjum na lekcji religii zostaliśmy poproszeni o wypisanie na karteczce wszystkiego, co nam się w sobie nie podoba. Ja, jako ambitna i sumienna uczennica, podeszłam do zadania równie ambitnie i sumiennie. Wypisałam wszystko, co mi się w sobie CHOĆ TROCHĘ nie podobało. Kiedy skończyłam, rozejrzałam się po sali i z zadowoleniem odnotowałam, że mam NAJWIĘCEJ pozycji na liście.

Mina mi trochę zrzedła, kiedy katecheta wyjaśnił sens zadania. Chodziło o to, by na liście mieć JAK NAJMNIEJ pozycji. Żeby widzieć, że jesteśmy cudownie stworzeni przez Boga i by kochać siebie. W związku z czym, zaczęłam równie sumiennie wykreślać wszystko, co miałam na liście, a co w jakiś sposób mogło się obronić. I tak zostały tylko włosy, których nijakiego koloru i niepodatności na jakiekolwiek układanie szczerze nienawidziłam.

Rozejrzałam się znów po sali zadowolona. W końcu teraz miałam NAJMNIEJ pozycji ze wszystkich:)

Taka mała anegdotka na początek. Bo co to znaczy być kobietą, jaką Bóg chciał, żebym była? Jak odgadnąć, czego Bóg od nas oczekuje, czym nas obdarował, co nam dał dobrego? Do czego jesteśmy powołane? I nie, nie generalnie jako wszystkie kobiety, ale każda z nas osobna.

„Stworzona przez Boga. Stać się kobietą, jaką Bóg chciał, abyś była” Tammy Evevard.

Pisałam już wcześniej Matce na szczycie, że w pewien sposób zaskoczyła mnie ta książka. Bo pozycji o podobnej tematyce przeczytałam już dużo, jako że mi odkrywanie swojej prawdziwej wartości, nieuzależnionej od oceny innych, albo ewentualnie od tego, co inni mi w sobie każą widzieć, łatwo nie przyszło (co pewnie widać po załączonej historyjce). Czytałam tą tematykę niemal nałogowo i z dużym zaangażowaniem (które zresztą wkładam w większość rzeczy, za które się zabieram). A jednak ta książka jest różna od innych. Ona nie jest poradnikiem. Nie podaje gotowych rozwiązań, nie pokazuje konkretnej drogi, nie mówi jakie mamy być albo jakie jesteśmy. Nie. To bardziej zbiór inspirujących opowieści o kobietach, które w różnych okolicznościach życiowych odkryły to, jak NAPRAWDĘ zostały stworzone i do czego zostały powołane.

stworzonaI o ile w przesłodzonym i mdłym obrazku pięknych księżniczek w różowych rozkloszowanych sukienkach, które funkcjonują w niektórych książkach,  nie każda z pań się odnajdzie (ja również nie do końca się nie odnajduję), to każda z nas z pewnością doświadczyła takich sytuacji które stały się szansą, byśmy stały się właśnie takimi, jakie mamy być. Dla każdej z nas to indywidualna droga, ale przecież równie piękna i fascynująca…

I nieprzypadkowo zapowiedziałam ten wpis we wcześniejszym-klik dla przypomnienia:)  Bo dla mnie takimi sytuacjami były te wspomniane w tamtym poście. Jak i wiele innych, o których nie pisałam… Dzięki nim jestem taka, jaką właśnie Bóg chciał, bym była.

I takiego spojrzenia na życie i trudne sytuacje jakie się w nim przytrafiają Wam (i sobie) życzę. Obyśmy zawsze na wszystko (tak, na niekończące się zapalenie krtani u Młodszaka też) patrzyli jak na szansę stania się tym, kim mamy być.

A dla tych, którzy by chcieli książkę przeczytać- mam konkurs:) Do wygrania „Stworzona przez Boga. Stać się kobietą, jaką Bóg chciał, abyś była” Tammy Evevard plus gratis ode mnie 🙂 A zadnie jest banalnie proste- czy na pewno? 🙂 Napiszcie jedną rzecz, którą w sobie cenicie, cechę wyglądu, charakteru, umiejętność, itd. Inaczej niż w tamtym zadaniu na katechezie, skupiamy się na dobrych cechach:) Jeśli ktoś miałby problem z autoryzacją- przepraszam, zawsze brakuje czasu, by się nią zająć- można pisać na maila. Na odpowiedzi czekam tydzień- do 22.10 do 24:00 🙂

 

19 thoughts on “Stać się kobietą, jaką Bóg chciał, abyś była

  1. Wiesz co najbardziej w sobie cenię i uwielbiam? Gdy mówisz: NAPISZCIE JEDNĄ RZECZ, a ja myślę sobie DLA MNIE TO ZA MAŁO. Potrzebuję co najmniej kilku kartek A4! 🙂 Przecież Bóg nas tak pięknie stworzył! Uwielbiam w sobie właśnie tę cechę: ciągłego poszukiwania kobiecości więcej i więcej, doceniania siebie samej bardziej i bardziej. Jeśli odnajdę i docenię samą siebie, będę mogła zacząć poszukiwać i doceniać wspaniałość innych ludzi. Pomimo słabości, pomimo lęków i niedoskonałości. Zawsze głęboko siedzi w nas mnóstwo dobra, które jako kobiety możemy rozdawać innym ludziom. Bo o to właśnie chodzi. O znajdywanie, o dokopywanie się do naszych najlepszych cech i umiejętności. Myślę, że prawdziwa kobiecość zaczyna się właśnie wtedy, kiedy zaczynamy „schodzić do kopalni” i zawzięcie kopać. Jeśli kobieta zna swoją wartość, może rozlewać dobro i miłość dosłownie wszędzie i wszystkim. Bóg chyba był mocno zaskoczony, gdy zobaczył kobietę, bo zdał sobie sprawę do jak wielkich rzeczy jest zdolna 🙂

  2. Przemyślałam i wyłuskałam z całej siebie jedną cechę, dzięki której jestem – wrażliwość. Wrażliwość na piękno świata przyrody, muzyki. Wrażliwość na piękno chwili. Wrażliwość na czyjeś uczucia i odczucie. Wrażliwość.

  3. Mnie w tej książce zaskoczyło to, że była napisana w bardzo praktyczny, życiowy sposób. W pozycjach o charakterze katolickim, często spodziewamy się wzniosłych tonów i wiele duchowości, a ta książka była raczej przyziemna, ale to dla mnie właśnie jej atut, bo myślę, że dzięki temu może dotrzeć do szerszego grona odbiorców.

    1. Ooo, nawet lepiej ujęłaś to, o co mi chodziło z tymi różowymi sukienkami 🙂 Te wzniosłości, romantyzm i takie trochę narzucanie? określonego stylu duchowości. Dużo pracowałam np z „Urzekającą” i na pewno dużo mi dała, ale z drugiej strony ja jestem praktyczny i konkretny inżynier i nie do końca się w tych wzniosłościach odnajduję.
      Ja też bardzo lubię Ingrid Trobisch „Być kobietą”. Też dość przyziemna i umiarkowanie uduchowiona:)

  4. – Czyste serce: pełne miłości, dobroci, radości, pragnące dać światu z siebie jak najwięcej. Pragnące kochać i być kochanym, cierpiące z powodu niesprawiedliwości, przeżywające również zwątpienia lecz nigdy nie ustające w darzeniu do Świętości.
    – Wzrok pełen empatii i zrozumienia.
    – Usta niosące zawsze i każdemu słowa otuchy i pocieszenia.
    – Uszy, które innych słuchają.
    – Pomocne dłonie, dbające o dom i rodzinę – zawsze do pracy gotowe.
    – Uśmiech ten na ustach i roześmiane oczy, który iskierki błyszczą jaśniej niż gwiazdy w nocy.
    – Łzy radości i smutku, kiedy los kłody pod nogi toczy.
    – Stopy, które wędrują po ziemskich ścieżkach życia, nie narzekające, że jeszcze wiele dróg do przed nimi do przebycia..

  5. Najbardziej cenie w sobie moją wrażliwość na świat, piękno i drugiego człowieka. Dostrzeganie dobra i piękna w tym co wydaje się bezużyteczne a nawet bezwartościowe.

    Bardzo chciałabym wygrać tę książkę dla mojej Przyjaciółki Karoliny. 🙂

  6. Komentarz od Karoliny:
    No właśnie, to tak najczęściej bywa, że najłatwiej zobaczyć w sobie niedociągnięcia, niż docenić swoje wartości dodatnie – coś o tym wiem. Jednak od dłuższego czasu staram się widzieć w sobie i te pozytywne strony, dostrzegać je i doceniać fakt, że one mi towarzyszą. Długo zastanawiałam się nad pytaniem konkursowym, ponieważ dotyczy ono jednego słowa, jednej rzeczy, cechy, a jeżeli dostrzeże się ich więcej – ciężko jest zdecydować, którą wybrać jako taką, nazwijmy to, naczelną 🙂
    Doszłam jednak do wniosku, że szczególnie cenię w sobie siłę, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. I bynajmniej nie mam tutaj na myśli siły fizycznej, podnoszenia ciężarów itp. Ale taką siłę wewnętrzną, ten rodzaj siły, który pozwala przebrnąć najgorsze i wciąż potrafić cieszyć się z życia, dostrzegać nadzieję na nadejście lepszego czasu, nie poddawać się, nie popadać w marazm. Życie mnie nie oszczędzało, doznałam w przeszłości wiele złego, mimo to nie załamałam się. Dziś potrafię cieszyć się życiem, niezwyczajną zwyczajnością dnia codziennego, tym, że słońce świeci i można pójść na przyjemny spacer po lesie, tym, że pada deszcz, a ja mogę zaszyć się opatulona ciepłym kocem w fotelu z książką w ręku i czytać do taktu stukających o parapet deszczowych kropel. Cieszę się i dziękuję Bogu za ten szczególny dar, za to, że nie poddaję się przy pierwszym podmuchu wiatru w oczy, ale znajduję właśnie tą siłę, aby pokonać kłody rzucane pod nogi, aby mimo tych kłód dostrzegać też to wszystko piękne, co nas otacza i aby cieszyć się z tego największego daru, który został nam dany – daru życia! 🙂

    Ps. z tymi włosami to tak, jakbym czytała o samej sobie. Kompletnie nie układające się, ciężkie do dobrania jakiejś sensownej i w pełni zadowalającej mnie fryzury. Po dziś dzień, kiedy jakoś tak jeszcze bardziej niż dnia poprzedniego nie chcą się układać, zdarzy mi się narzekać na nie pod nosem, ale szybko się reflektuję i robi mi się autentycznie wstyd za samą siebie, bo jak pomyślę o wszystkich tych kobietach, które walczą z rakiem, a po chemioterapii tracą włosy, ile one pewnie dałyby za to, żeby być zdrowymi i mieć choćby i takie „ciężkie w obsłudze” włosy.
    Cieszmy się tym, co mamy i dostrzegajmy piękno w zwyczajności – to cudowna umiejętność, której posiadania życzę z całego serducha każdemu człowiekowi! 🙂

  7. i od Ady:
    Moja odpowiedź będzie pewnie mocno powierzchowna, ale to pierwsze, co przyszło mi na myśl, bo jako pierwsze dookreślenie podałaś cechę wyglądu. 😉
    Uwielbiam swoje włosy. Urodziłam się podobno łysa, ale później odwdzięczyły mi się nieprzeciętną gęstością. Bardzo żałuję, że w ciąży je ścięłam na krótko. Były tak długie i gęste, że już nie dawałam rady ich okiełznać, a moja fryzjerka podchwyciła moją chęć zmiany i nie patyczkowała się z nimi. Ale rosną dość szybko, są piękne i lśniące, chociaż nic z nimi nie robię (jakieś olejowania, odżywki i inne atrakcje – nie mam na to czasu). A najbardziej zaskoczyły mnie tym, że ominęło mnie to słynne poporodowe wypadanie włosów! 🙂 Także zapuszczam, chcę wrócić do dłuuugich i będę je jeszcze bardziej doceniać. 🙂 🙂

  8. Oraz od Doroty:
    Najbardziej cenię w sobie podążanie za Bożymi priorytetami, to znaczy, że nie próbuję dostosować się do zasad współczesnego świata, bo wiem, że to co mówi Kościół, Pismo Święte czy też treści, które usłyszę we wspólnocie są dobrem. A świat tak często odrzuca Pana Boga. Nie zawsze tak było. Nawrócenie i relacja z Jezusem sprawiły że nie chcę zawrócić już nigdy z tej drogi. Pomimo tak wielu niedoskonałości we mnie, cieszę się z tej łaski o której napisałam, gdyż wierzę głęboko, że wszystko co mnie spotyka dobrego jest wielką łaską.

  9. Kiedyś miałabym wielki problem znaleźć u siebie coś, co mi się podoba… Dziś napiszę, że lubię swoje oczy – ich kolor i kształt, ale także to,że dzięki nim mogę obserwować świat, widzieć w nim dobro, każdego dnia dostrzegać, jak cudownie rosną moje dzieci i jak patrzy na mnie Mąż…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *