Oczywistą rzeczą dla katolika powinno być to, że życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci jest święte. Oczywistą rzeczą jest również to, że w związku z tym, prawa do życia każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, jako katolicy, mamy obowiązek bronić. I oczywistym powinno być też to, że Kościół domaga się prawnej ochrony życia KAŻDEGO POCZĘTEGO ŻYCIA. Tym bardziej, że sami widzimy, do jakich nadużyć prowadzi dzisiejszy „kompromis”- jak chociażby niedawna sprawa ze szpitala w Warszawie, gdzie pozostawiono na śmierć dziecko, które w wyniku aborcji urodziła się żywe. Jak pisała Fundacja Gajusz na swoim fanpage’u: to nie są odosobnione przypadki, o nich się po prostu nie mówi.
Ale jest też druga strona. Każda aborcja to też dramat kobiety, która w bezradności, rozpaczy, pozbawiona wsparcia, nie potrafi znaleźć innej drogi. Która nagle dowiedziała się, że jej dziecko jest śmiertelnie chore i na tym świecie będzie tylko cierpieć, która wie, że kolejna ciąża może ją kosztować życie, lub która zmaga się z traumą gwałtu. Która przeżywa koszmar swojego życia. I nie widzi innej drogi, niż tę, którą jej proponują lekarze, położne, rodzina. Bo umówmy się- mało która kobieta decyduje się na aborcję ot tak, dla relaksu.
I nie chodzi tu o rozgrzeszanie, bo wina zostaje winą, a zabójstwo zabójstwem i jasno trzeba o tym mówić. Ale chodzi o rachunek sumienia. Co my, jako społeczeństwo, proponujemy tym kobietom w zamian. Jakie dajemy wsparcie. Przecież każda kobieta rozważająca aborcję powinna być pod opieką psychologa, który jej pomoże podjąć w pełni świadomą decyzję, który wyjaśni konsekwencje, wesprze. Powinna mieć możliwości wybrania innej drogi, zaplecze finansowe umożliwiające urodzenie dziecka. Powinna mieć lekarzy, którzy nie tylko poinformują o możliwości aborcji, ale pokażą inne drogi i skierują do odpowiednich osób, które pomagają w takich sytuacjach. Są fundacje takie jak Gajusz czy Bractwo Małych Stópek, są Domy Samotnej Matki. Ale w dalszym ciągu to kropla w morzu potrzeb. Nie wszędzie może dotrzeć ich pomoc.
I tak jak kiedyś pisałam- dla mnie temat polityki mógłby się kończyć na obronie życia poczętego. Kto jest pro-life, a kto nie. Ja osobiście nie przyłożę ręki w żaden sposób do morderstwa nienarodzonych. I to nie tylko dlatego, że widziałam takie półkilogramowe kruszyny na OIOMie noworodkowym i wiem, że one są ludźmi (jeśli ktokolwiek w ogóle ma wątpliwości). Ale prawdziwym rozwiązaniem problemu jest nie tylko prawny zakaz aborcji, ale przede wszystkim zagwarantowanie kobietom w bardzo trudnych sytuacjach takiej opieki, żeby same świadomie odrzucały aborcję, a wybierały życie.
I dobrze, że temat ochrony życia poczętego wypłynął w mediach, bo wiele w tym temacie można i trzeba zmienić. Ale zamiast wzajemnego prowokowania wojenek z jednej i drugiej strony, ośmielam się cichutko zaproponować wsparcie dla fundacji, takich jak Gajusz czy BMS. Bo tak naprawdę to nie dyskusje, protesty i wpisy na facebooku, ale właśnie one mają największą zasługę w ratowaniu nienarodzonych.
Bardzo mądre słowa.
Wzięłam już udział w kilku dyskusjach na ten temat…
Dziś przeczytałam Twój komentarz u Megi, teraz ten wpis… I wiesz co Emilko? To bardzo, bardzo mądre słowa. Tak dalekie od tych niezdrowych podniet, gdzie można sobie nawrzucać, wyrzucić coś, błotem się poobrzucać…