Znajoma, której synek spędził jeden dzień na OIOMie noworodkowym, mówiła, że dla niej to był inny świat. Po wyjściu ze szpitala patrzyła za okno samochodu na ulice i domy i miała wrażenie, że widzi je pierwszy raz w życiu. Była jak naćpana.
Dla mnie i wielu innych rodziców wcześniaków OIOM noworodkowy był codziennością przez miesiąc, dwa, czasem więcej. Codziennością, której rytm wyznaczało pikanie aparatury i dezynfekowanie rąk setki razy.
Ciepła tej sterylnej rzeczywistości nadawali ludzie- niektórzy cudowni. Każdą porażkę i każde zwycięstwo przeżywali razem z nami. Kilka dni temu odwiedziliśmy nasza panią doktor z OIOMu- wspaniałe jest to, jakie relacje pozostały między nami.
Ale jest jeszcze jeden sposób, ten świat uczynić bardziej ludzkim- to akcja Ośmiorniczki dla wcześniaków .
Wydawałoby się, że to taki drobiazg- ot, mała, kolorowa wydziergana ośmiorniczka. Ale uwierzcie mi- bardzo ważna dla nas, rodziców wcześniaków, a przede wszystkim- naszych dzieci.
My przez pierwsze miesiące nie poznajemy normalnego macierzyństwa. Nasze dzieci nie mają kolorowych zabawek i ubranek, karuzeli nad łóżeczkiem, wesołej pozytywki. Nierzadko przez wiele, wiele dni nasze dzieci nie wiedzą, jak to jest być na rękach u mamy lub taty. Wyrwane z ciepłego brzuszka mamy, trafiają na oddział, gdzie miesiącami to, co czują, to ból, zimno, samotność i strach. Ale dzięki temu żyją.
A my, choć do niedawna otulałyśmy nasze dzieci własnym ciałem, a Tatusiowie przykładali swoje ręce do brzucha by czuć kopniaki, nagle jesteśmy rozdzieleni przez ścianę inkubatora i aparaturę ratującą życie, i nie możemy w żaden sposób zapewnić im ciepła, troski, poczucia bezpieczeństwa. Jesteśmy cholernie zagubieni w świecie, w którym przed wzięciem na ręce własnego (!) dziecka trzeba dezynfekować ręce, pytać o zgodę, przełączać milion kabelków i uważać, by nie zgiąć za bardzo maleńkiej główki, bo od razu spada saturacja.
W tym specyficznym świecie dużo lżej patrzy się na taki obrazek…
…niż na swoje dziecko w zupełnej samotności, owinięte w kabelki i kroplówki, a razem z nimi w cierpienie i strach.
Mój Adaś już ośmiorniczki nie dostanie;) Ale zapraszam serdecznie, by pomóc innym dzieciom- chociażby przez polubienie i udostępnianie profilu akcji. A jeśli umiecie dziergać- to może zdecydujecie się wydziergać taką ośmiorniczkę? Dzięki Wam dla jednego z maluszków i jego rodziców ta szpitalna codzienność będzie lżejszą do udźwignięcia.