Sezon oponkowo-pępkowy uważam za otwarty. Wystarczył jeden cieplejszy dzień i już zza każdego rogu zaatakowały mnie dumnie wyeksponowane oponki wiszące nad obcisłymi biodrówkami i wystające spod koszulek wyglądających na takie, które owe panny nosiły w przedszkolu. Chodzi o rozmiar przede wszystkim. Nie czepiam się oponek. Nie każda z nas ma idealną figurę. Sama nie mam idealnie płaskiego brzucha. Ale uważam, że eksponowanie ich na siłę jest co najmniej niesmaczne. Może jestem stara i nie rozumiem dzisiejszej mody, ale to naprawdę dla mnie dziwne. I tak samo jak nigdy nie zaakceptuję zakładania skarpetek do sandałów
(sezon tuż-tuż) tak samo nie zrozumiem dumnej ekspozycji oponek brzusznych, które dodatkowo od dołu są ściskane biodrówkami, spod których obowiązkowo wystają stringi.
W poprzednim sezonie letnim byłam z moim starszym synem na zakupach w Biedronce. Tam taka właśnie pani się schyliła pokazując przy tym całą pupę. Mój syn odezwał się na głos: „Mamusiu, zobacz, ta biedna pani ma całe poprute majtki! Wygląda jakby ich nie miała!” on się zmartwił, ja się zdenerwowałam (wystarczy, że z każdej reklamy wyskakuje na moich synów półnaga kobieta – ale to temat na osobny post), pół sklepu wybuchnęło śmiechem, a na owej „biednej pani” nie zrobiło to wrażenia. Jeszcze jestem w stanie zrozumieć (ale nie zaakceptować) nastolatki, które się buntują, szukają siebie, eksperymentują… Ale kiedy widzę w takim stroju kobietę, która powinna już wiedzieć do czego służy lustro i w czym wygląda dobrze, nie wiem co mam myśleć.
Nie zrozumcie mnie źle – nie jestem zwolenniczką dobierania strojów do wieku. Uważam, że jeśli na przykład pięćdziesięcioletnia kobieta jest szczupła i zgrabna, może pozwolić sobie na spódniczkę przed kolano. Wszystko zależy od dopasowania stroju do figury. Chodzi o to, by strój podkreślał piękno kobiety, a nie całkowicie je zabijał….
Drogie Panie – ubierajcie się ze smakiem. To naprawdę wygląda dużo lepiej niż to: