Off line- on life.

Jakiś czas temu mąż zaczął mi zwracać uwagę: „Ty tylko ciągle  i ciągle siedzisz w tym telefonie. Nie masz w ogóle dla nas czasu”. Odpowiadałam mu kontrą, bo jak niby  inaczej rozmawiać z mężem: „Gotuję, sprzątam piorę, zajmuję się dziećmi, a TY mi mówisz, że nie poświęcam dla was czasu?”

Oczywiście, to była prawda. Gotowałam, sprzątałam, zajmowałam się dziećmi. Ale z facebookiem w telefonie, ciągle otwartą pocztą elektroniczną i messengerem w tle. I byłam z siebie taaaaka dumna, jaką to mam podzielną uwagę i jaka wielozadaniowa jestem. I ile to w tym życiu mam zajęć, że na nic nie mam czasu. A przynajmniej byłam z tego dumna do momentu, w którym jednak stwierdziłam, że kontra nie jest dobrym sposobem na rozmowę z mężem. I że może on ma jednak ma trochę racji?

Wielozadaniowość czy skupienie?

Fajnie jest umieć robić wiele rzeczy na raz. To teraz bardzo oczekiwana umiejętność. Tak jak elastyczność,  czy inna kreatywność.  Chcesz zabłysnąć swoim CV, to wpisz, że umiesz pracować pod presją i wykonywać wiele projektów na raz. My, kobiety, z natury mamy większą podzielność uwagi i się tym chwalimy. Natomiast dużo trudniej przychodzi nam się skupić na jednej ciszy i wyciszyć. Zwłaszcza w dobie smartfonów, kiedy mamy tyle informacji, tylu znajomych z którymi chcemy utrzymywać kontakt, tyle wydarzeń- w zasadzie na wyciągnięcie ręki.

Jednak w czasach, kiedy wszystko zawsze musi być na już, a odległość przestała mieć jakiekolwiek znaczenie, dużo trudniej nam docenić umiejętność skupienia się i „nic nie robienia”. Wyciszenia się. Odcięcia się od bodźców z zewnątrz, nieustannego oczekiwania na wiadomości i zadania. Zanurzenia się w swojej duszy lub po prostu- poświęcenia się w całości jednej rzeczy, którą mamy za zadanie zrobić.

Wyłączyłam całkowicie sieć w telefonie. Postawiłam sobie granice.  I nagle okazało się, że codzienne zwyczajne życie ma smak- którego nie trzeba doprawiać światem wirtualnym, bo same w sobie jest wystarczająco piękne.

Wojna

Kiedyś spotkałam się na jednym z portali z porównaniem, że życie w dobie smartfonów przypomina wojnę. I jest to prawda. Jesteśmy bombardowani informacjami i bodźcami, cały czas w oczekiwaniu, cały czas w gotowości, pod telefonem, dostępni na facebooku. Jakby od tego zależało nasze życie. Ale nikt nie jest w stanie żyć w ciągłym napięciu i oczekiwaniu. Nikt.  Organizm prędzej czy później upomni się o spokój, którego potrzebuje. Pytanie: czy naprawdę COŚ się stanie, jeśli nie przeczytamy wiadomości, nie odbierzemy od razu telefonu? Dla ułatwienia podam od razu odpowiedź: Nic się nie stanie. Kiedyś ludzie czekali tygodniami na listy od rodziny, przyjaciół, a nawet ukochanej/ ukochanego. I NIC się nie stało.

Nie umiemy się skupić, nie umiemy czekać. Wszystko chcemy mieć i wiedzieć na wczoraj. Nie umiemy sami cieszyć się swoim własnym życiem, codziennością, która sama w sobie jest przecież piękna. Dołujemy się, że nie mamy kwiatów na stole jak w zdjęciach na instagramie, ale nie widzimy, że przecież… to nie jest nic trudnego, wystarczy wziąć wazon, kupić/ zerwać kwiaty i… już. Ale do tego trzeba żyć swoim życiem i nad nim panować, a nie tym wirtualnym.

Nie umiemy się wyciszyć, Wyłączamy telefon i ogarnia nas… pustka. Nagle nie wiadomo, co z robić z czasem? O czym myśleć? Jak określić swoje uczucia, kiedy brakuje emotikonek i statusów? Z kim podzielić się swoimi myślami? Jak odnaleźć radość i sens w nastawieniu pralki i zabawie z dziećmi?

Co robić, gdy wyłączymy smartfona?

Czytać książki. Pić gorącą herbatę, rozkoszując się jej smakiem. Modlić się (nie macie pojęcia, ile czasu nagle znajduje się na modlitwę, kiedy wyłączymy smartfona!) Zapisywać swoje przemyślenia w pamiętniku, porządkować sobie w nim swój dzień, swoje przeżycia. Spojrzeć na swoje mieszkanie nie przez pryzmat instagramu, tylko swoich chęci i realnych możliwości- uczynić swój świat piękniejszym. Podarować ten czas innym ludziom, już nie za pośrednictwem sieci, ale w rzeczywistym kontakcie- czy naprawdę nie ma możliwości się spotkać na żywo? A może to kwestia organizacji, zaplanowania, poświęcenia jednego czy dwóch dni na wyjazd, a nie tylko minuty między parzeniem kawy, mieszaniem w garnku i wieszaniem prania?

Czas poświęcony drugiemu człowiekowi jest dopiero wtedy naprawdę jego czasem, kiedy jest wyłączny. Niestety, tak jest.

img-20161201-00350Co robić bez internetu? Na przykład czytać książki. Nigdy nie miałam na nie czasu, a teraz pochłonęłam po jednej w jeden dzień. Szczególnie polecam dwie pierwsze- bardzo wciągające autorstwa Katarzyny Targosz , znanej już Wam może przez „Aniołka Gabrysia”- o nim pisałam tutaj.

A na początek (akurat idealnie na Adwent) zapraszam Was może choć na 15minut poza siecią i tylko dla siebie (i Boga) w formie ignacjańskich ćwiczeń duchowych: http://cwiczeniaduchowe.blog.deon.pl/ . Może warto nauczyć się wyciszyć ze zgiełku współczesnego życia i skupić na odczuwaniu Boga i odkrywaniu bogactwa swojej duszy?

A Wy?  Czy udaje Wam się znaleźć równowagę między życiem wirtualnym a rzeczywistym? A może macie z tym problem? Jak go rozwiązujecie? Co dobrego przynosi Wam świat on-line, a co świat off-line?

Tekst powstał we wspólnym projekcie chrześcijańskich blogerów off line czy on line?, będącym owocem naszych dyskusji i przemyśleń i mającym na celu przywrócenie radości życia off line. Do tej pory pojawiły się teksty na Kobieta i pasja oraz Jedno słowo a może dwa. Temat pojawił się także na Dzięki Bogu.

4 komentarze

  1. Bardzo ważny tekst! Jedno to faktycznie wielozadaniowość, a drugie to życie w telefonie zamiast w rzeczywistości.
    Cały dzień siedzę przed komputerem w pracy, więc w domu już tego nie robię, ale za to jest telefon. Kolejnym problemem jest to, że co prawda nie mamy telewizji, ale taki mały komputerek podpięty pod TV i obsługujemy go appką z telefonu – łączy się po wifi, więc oglądanie seriali albo filmu to konieczność posiadania telefonu tuż obok. Ale staram się koło 20-20:30 wyłączać wszystkie ekrany, odkładam telefon na parapet w sypialni (budzik), a resztę czasu poświęcać na czytanie, na rozmyślanie, na spokojne ćwiczenia, kąpiel itd. Dać odpocząć mojej głowie i oczom.

    Spory problem natomiast ma mój mąż, który jest programistą pasjonatem i po pracy w domu robi sobie dodatkowe projekciki. Nie marnuje czasu, rozwija się, potencjalnie może być to dodatkowe źródło dochodu, ale jednak siedzi przed komputerem kolejne godziny. I czasem chciałby przestać, ale ma głowę pełną pomysłów i ciężko mu ich nie realizować :p

    1. Author

      Heh, szkoda że ja właśnie tylko wieczorami mam zazwyczaj czas, żeby coś porobić na komputerze, bo wiem, że też przydałaby się taka chwila wyciszenia przed snem 🙂

  2. Wiesz co, to chyba zależy do konkretnego człowieka; tego czy potrafi mądrze i rozsądnie korzystać z informacji i środków, które temu przesyłowi informacji służą. Znam osoby, które całe swoje życie przeniosły na grunt Facebooka, włącznie ze swoim życiem rodzinnym, które codziennie dokumentują. Tego nie jestem w stanie zrozumieć. Czas poświęcony drugiemu człowiekowi (ale tak naprawdę), jest czasem bezcennym. My kobiety, czasem mamy taką tendencję stawiania znaku równości pomiędzy czasem poświęconym drugiej osoby a czasem poświęconym na obowiązki domowe. Czasem mąż wcale nie będzie musiał mieć na jutro wypranej koszuli, bo może bardziej przyda mu się moja rozmowa z nim? Tak sobie myślę w ten sposób. Bo my uwielbiamy wszystko mieć pod kontrolą, a czasem chyba przydałoby się nam nieco zwolnić. Wyłączyć ten smartfon i zobaczyć, ile czasu pozostaje na wykorzystanie 🙂

    1. Author

      Wirtualny świat potrafi mocno wciągnąć. Trzeba się nieraz naprawdę pilnować i zadbać o ten czas „ciszy” w swoim życiu, żeby to korzystanie było rozsądne. Bo myślę, że bez tej „ciszy” każdy prędzej czy później przepadnie.
      A z tym czasem na obowiązki i dla rodziny, to dokładnie tak właśnie jest. Mi się wydaje, że tyle czasu rodzinie daję. A tymczasem oni wcale tak tego nie odbierają 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *