Najtrudniejszy czas rodzicielstwa

Rozmawiamy sobie z koleżanką. No o czym byśmy mogły rozmawiać, jak nie o dzieciach, w końcu Matki Polki obydwie, każda ma dwójeczkę z małą różnicą wieku 😉 I tak opowiada mi, że synek  już zaczął raczkować. Wszędzie już wejdzie. Wszystko fruwa. Wszystko trzeba chować. Co się ułoży, to zaraz rozrzucone. Ot, życie codzienne, proszę państwa, któż tego nie zna?

-No to niestety taki NAJTRUDNIEJSZY czas, kiedy dziecko raczkuje, a jeszcze nie potrafi się niczym zająć, nie? – mówię tonem znawcy.

Przytakuje mi. Cóż, trzeba przetrwać. Żegnamy się i wracamy do domów.

A potem już w domu zaczynam się śmiać.Bo zastanowiłam się chwilę i nie mogę zliczyć, który raz powiedziałam do niej to jedno zdanie.

-To jest taki NAJTRUDNIEJSZY czas, kiedy trzeba się oswoić z nową sytuacją i odnaleźć- zaraz po porodzie.

-To jest taki NAJTRUDNIEJSZY czas, kiedy są kolki i dziecko ciągle płacze.

-To jest taki NAJTRUDNIEJSZY czas, kiedy dziecko już nie chce leżeć w łóżeczku cały dzień i zajmuje coraz to więcej czasu.

-To jest taki NAJTRUDNIEJSZY czas, kiedy z dwóch drzemek robi się jedna i dziecko jest wiecznie niedospaną marudą.

-To jest taki NAJTRUDNIEJSZY czas, kiedy dziecko już chciałoby raczkować, ale jeszcze nie umie, denerwuje się i ciągle płacze.

-To jest taki NAJTRUDNIEJSZY czas, kiedy wychodzą ząbki.

Itd…

Wychodziłoby na to, że najtrudniejszy czas rodzicielstwa jest non stop 🙂

Wydaje się to śmieszne i absurdalne- ale, tak sobie myślę- w rzeczywistości jest w tym pewien mechanizm obronny. Bo ciągle ma się przed oczami perspektywę końca problemów- że to jest NAJTRUDNIEJSZY czas, który trzeba przetrwać, ale który za tydzień, miesiąc, rok (albo tysiąc lat 😉 )- minie… i problem się skończy… a w zamian… będą inne, no bo bez problemów przecież się nie da 😉

Usiadłam więc i tak sobie myślę: To w końcu co było tym najtrudniejszym czasem mojego macierzyństwa? Uwierzcie mi, że odpowiedź wcale nie była taka oczywista. A nie była oczywista tylko dlatego, że najchętniej wypchnęłabym ją z pamięci, zamiotła pod dywan, zakopała gdzieś daleko i w ogóle do niej nie wracała. Bo najtrudniejszy czas to te dwa miesiące, które nasz synek walczył o życie w szpitalu. To był ZDECYDOWANIE NAJTRUDNIEJSZY czas. Żadnego innego nie da się z nim nawet porównać.

Z perspektywy czasu czy innych przeżyć, wszystko może wyglądać inaczej. Rzeczy które nas przerastały w tamtym momencie okazują się nagle całkiem malutkie… albo też na odwrót, to, z czym pozornie radziliśmy sobie całkiem dobrze (słowa naszej pani neonatolog: „Pani zawsze była taka spokojna, on potrzebował bardzo tego spokoju”), długo siedzi w serduchu i boli. Ale tak czy siak- wszystko w końcu mija. Nawet najdłuższa żmija….

3 thoughts on “Najtrudniejszy czas rodzicielstwa

  1. Wzruszający i mądry tekst. Ja też, gdy mój syn miał operację uświadomiłam sobie, że wszystkie takie codzienne problemy to bzdury. Ale dla mnie był to jednocześnie bardzo wyjątkowy czas, bo w niezwykły sposób czułam wtedy obecność jego Anioła Stróża i Bożą opiekę, tak namacalnie i intensywnie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *