Jakiś czas temu byliśmy z najmłodszym u audiologa.
Pani doktor przegląda kartę wypisu ze szpitala:
-Zobaczymy, co tutaj mamy… Czynniki ryzyka: 28 tydzień… 1320g… leki ototoksyczne, zaraz zobaczymy, co to było… Gentamycyna… amikacyna… vankomycyna… tyle silnych szpitalnych antybiotyków… Tyle czynników ryzyka… bardzo ciężkie początki miał, bardzo…
-On miał infekcję za infekcją, ciągle coś, przez prawie dwa miesiące…
-Tak, niewiele dzieci ma tak trudne początki… po samych antybiotykach widać… od razu pani mogę powiedzieć, że jeszcze nie raz się zobaczymy… na pewno trzeba będzie to kontrolować… Oczywiście może dobrze słyszeć, ale…
-Mi się wydaje, że on bardzo dobrze słyszy… Na każdy szmer podskakuje.
-Wie pani… różnie może być… lepiej poczekajmy na te wyniki… zobaczymy… oby były dobre. Oby…
Poszła po wyniki, wróciła:
-Wie pani… rzeczywiście dobre wyniki. Naprawdę bardzo dobre!
To było trzy miesiące temu. Wyniki ciągle są dobre i raczej już dobre zostaną.
Takie nasze małe cuda… że nasze dziecko słyszy… widzi… że próbuje raczkować…
Jak inaczej się to docenia, kiedy było się już tak blisko tej drugiej strony.
Ale patrząc z drugiej strony, ile osób nie potrafi się cieszyć z tego, co na pierwszy rzut oka wydaje się zwyczajne…
Bo często nawet przez myśl nam nie przechodzi, że tych "zwyczajności' moglibyśmy nie mieć 😉