Pamiętam, kiedy wkrótce po narodzinach Adasia rozmawiałam z neonatolog.
-Robiliśmy mu punkcję i pobieraliśmy płyn z rdzenia kręgowego, i ten płyn mi się bardzo nie podobał, był bardzo brzydki.
Widziałam jej przejęcie, więc matka konkretna od razu przeszła do rzeczy:
-Co to może znaczyć?
-Poczekajmy na wyniki. Ten płyn był taki mętny, nieprzejrzysty, więc na razie mogę powiedzieć pani, że te wyniki na pewno nie będą dobre.
-No dobrze, ale co to znaczy konkretnie?
-Z tym poczekajmy na wyniki, to wtedy porozmawiamy konkretnie. Na razie zostańmy przy tym, że one nie będą dobre.
Nie, nie zostałam przy tym. Wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam, to otworzyłam wujka Google.
Tego, co czułam przez ten jeden dzień, kiedy dowiedziałam się, że nasze dziecko najprawdopodobniej ma zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, nie potrafię opisać słowami.
A kiedy przyszły wyniki, okazało się, że wystąpiło jakieś krwawienie, stąd płyn był mętny. Tak, wyniki nie były dobre, ale też nie były tak złe, jak mogły by być.
Jestem pod wrażeniem delikatności i wrażliwości tej lekarki. Że mnie nie straszyła, nie mówiła niepotwierdzonych diagnoz, ale też nie kłamała.
Jestem też pod wrażeniem swojej głupoty, że jej nie zaufałam, tylko drążyłam temat, przez co ten jeden dzień przeżyłam dosłownie w innym wymiarze.
I tak myślę- jak bardzo ważne jest takie wrażliwe serce, jak u niej. Ale jeszcze ważniejsze jest, by umieć zaufać, a nie próbować być mądrzejszym od wszystkich.
Bóg też przychodzi z delikatnością. Nie było go w wichrze ani w trzęsieniu ziemi, ale był w łagodnym powiewie. Często pytamy o mnóstwo rzeczy, wszystko chcemy wiedzieć teraz, już, dlaczego tak, jaki ma plan, co dalej… Ale tylko On najlepiej wie, kiedy i jak nam odpowiedzieć.
Zaufajmy Mu.